Pamiętnik

Tekst został przepisany bez modyfikacji, z zachowaniem oryginalnej pisowni. Dokonałem drobnych korekt interpunkcyjnych, w celu poprawienia czytelności. Zmieniłem również organizację dat, wprowadzając podział na lata. Fragmenty, których nie mogłem przeczytać i co do których poprawności nie jestem pewien oznaczyłem tym kolorem. Skan pamiętnika można obejrzeć tutaj.

Maciej Czerwonka


Na pierwszej stronie widnieje następujący wpis:

Pamiętnik ten zaczynam pisać na gościnnej ziemi angielskiej w jednym z dywizjonów polskich R.A.F. Station Hemswell.

~ 1939 ~
21 sierpnia Eskadra opuszcza lotnisko krakowskie do „Klimontowa”.
1 września Wybuch wojny „Polsko-niemieckiej”.
3 września Przystąpienie Anglii i Francji do wojny.
4 września Zmiana lotniska.
9 września Zmiana lotniska w okolice „Lublina”.
12 września Przeżywam pierwsze bombardowanie w „Włodzimierzu”.
17 września Ostatnie operacyjne lotnisko na Wołyniu.
18 września Cofam się do granicy na samochodzie. Wraz ze mną: Słupczyński, Mandowski, Kapcia oraz dwóch rezerwistów.
20 września O 6-tej rano staczamy wspólnie z policjantami potyczkę z ukraińcami. Po naszej stronie zabity jeden policjant.
20 września Przed południem. Głodny niewyspany, gdyż od 3 dni nie miałem ciepłej strawy, żywiąc się jabłkami i wodą, wjeżdżam do „Stanisławowa”. Zatrzymuję samochód w celu kupna czegoś do zjedzenia. W momencie tym samochód zostaje otoczony przez uzbrojonych ukraińców. Jeden z nich stara się mnie rozbroić wyrażając się „skór…nu, jeszcze ci się chce walczyć, Polski już niema”, równocześnie skierowuje lufę rewolweru w moją pierś. Nie strzela ponieważ moji koledzy zdążyli go już mieć na muszkach swych k.b. Ja dzierżąc karabin w ręce rzucam się na stopień samochodu i daję rozkaz szoferowi aby ruszał. Raczej zginiemy, lecz nie damy się rozbroić. Ruszamy prosto w środek tłumu. Ukraińcy w obawie przed postrzeleniem swoich ludzi nie strzelali, gdyż my byliśmy w środku tłumu i razem z nimi zmieszani. Och jaka szkoda że nie mielimy kilku granatów. Rozpędzilibyśmy wówczas tą bandę bez kłopotu. Jednak dzięki szoferowi Słupczyńskiemu, tak szybko przejechaliśmy przez miasto, że ukraińcy nie zdążyli uczynić za nami pogoni. W dalszym ciągu kierujemy naszą marszrutę na Horodenkę w kierunku rumuńskiej granicy. W momencie gdy się znajdujemy 50 km od niej dowiadujemy się, że granica rumuńska została zamknięta. Decydujemy się ruszyć do granicy węgierskiej, gdyż Bolszewicy zbliżali się od granicy rumuńskiej. W drodze do Węgier spotykamy całe mnóstwo wojskowych, zdążających w tym samym kierunku i po to samo co i my: aby się przezbroić w sprzęt angielski a potem ruszyć znów do Polski. Nigdy wówczas nie przypuszczałem, że może opuszczam ojczyznę na zawsze.
22 września Znajduję się w przełęczy „Tatarskiej” w dalszym ciągu głodny i przemęczony do ostatnich granic. Tu wracają do Polski dwaj rezerwiści. Przy granicy spędzam już 20 z kolei noc pod gołym niebem, oddychając naszym kochanym polskim powietrzem po raz ostatni w kampanii Polsko-niemieckiej.
23 września Przekraczam granicę z pieśnią „Jeszcze Polska nie zginęła” na ustach i łzami w oczach z dość dużym oddziałem takich samych nieszczęśliwców jak ja sam. Podróżóję ziemią węgierską wraz z przyjaciółmi oraz polskim samochodem, który zdał egzamin znakomicie aż do momentu, gdzie musiałem go zdać władzom węgierskim. Dalszą podróż przebywam pociągiem aż do Nagykała koło Budapesztu. Tam zostajemy zamknięci w obozie śpiąc na podłodze na garstce słomy oraz otrzymujemy 2 pengo na 10 dni. Jestem szczęśliwcem gdyż wkrótce dowiaduję się oczywiście w sekrecie, że będę miał możliwość ucieczki z obozu i dostania się do obozu polskich wojsk we Francji.
8 października Składam przysięgę, że będę bronił sprawy Polskiej do ostatniej kropli krwi w jednym z lasów Nagykackich. Wszystko odbywa się tajnie, gdyż w obozie naszych uchodźców kręci się mnóstwo niemieckich agentów.
10 października Uciekam z obozu internowanych w ubraniu robotnika i dostaję się do Budapesztu. Tam dostaję się pod opiekę polskiej placówki konsularnej, z tamtąd otrzymuję przydział do 1szej morskiej eskadry bombowej w Trieście.
12 października Otrzymuję paszport i udaję się do Triestu.
14 października Znajduję się w Trieście jako członek załogi 3silnikowego Kanta wraz z kilku przyjacielami. Dowódca eskadry kpt. Baczyński, zast. kpt. Waciąga oraz por. Sokołowski szef Sgt. Witas. Tu czekamy na zezwolenie odlotu do W. Brytanii. Mieszkam w hotelu Franz Narobe Albegro Ristorante Grignano presso Trieste. Przebywam tam około 3 miesiące. Otrzymuję tam pierwszą wiadomość z domu 8go grudnia, a następnie drugą w przeddzień mojego wyjazdu t.j. 11 stycznia 1940r. Rząd włoski nie zgadza się na nasz odlot a my w obawie przed powtórnym internowaniem wyjeżdżamy do Francji.
~ 1940 ~
12 stycznia Przejeżdżam granicę francuską w Modanie a z tamtąd udaję się do Paryża. Po wyrobieniu dokumentów i po lekkim odpoczynku w czasie którego częściowo zwiedziłem Paryż a raczej jego oryginalności, jak Wieżę Eiffla, Teatr Wielki, grób nieznanego żołnierza i tam też odczytywałem nazwy pól bitew Napoleona a między nimi całe mnóstwo nazw miast polskich.
14 stycznia Przybywam do Anglii. Podróżując z Paryża do Cherbourga pociągiem a z tamtąd płynąłem statkiem do portu Southampton w eskorcie dwóch krążowników. Z Southampton udaję się do Londynu. Tu przebywam aż do 14 II 1940.
14 lutego Zostaję przydzielony do polskiego obozu Eastchurch. Tu zostaję badany i uznany jako zdolny do służby w powietrzu. Tam też kończę ziemne wyszkolenie jako radiooperator.
14 lutego Zaraz po przyjeździe do Eastchurch złożyłem przysięgę na wiernoć królowi Anglii.
30 maja Obóz nasz zostaje przeniesiony do Blackpool tzw. Centrum Polskiego Lotnictwa C.P.L. Jednak na wykłady tam nie uczęszczam ponieważ skończyłem wyszkolenie w Easterchurch. W Blackpool mieszkam u Mrs. Alker. 14 Kirby Road. Następnie zostałem przeniesiony na Rigby Road. W Blackpool opanowuję język angielski względnie dobrze.
6 sierpnia Zostaję odrekomendowany na kurs strzelca samolotowego do West Freugh w Szkocji. Latam tam na samolocie typ. Battle. Kurs kończę z wynikiem zadowalającym (above the avarage pupil). Instruktor cywilny Mr. Makay.
8 października Zostaję przeniesiony na kurst Rtg. w powietrzu. Latam na Ansonie a następnie na Battlu. Kurs ten kończę stosunkowo szybko a następnie zostaję wysłany na instruktora do 304-305 d. bombowego w Bramcote.
12 listopada Zostaję przeniesiony jak poprzednio nadmieniłem do Bramcote. Po wyjeździe obu dyonów zostaję instruktorem w 18. O.T.U. Bramcote, które się tu w międzyczasie tworzy. Zostaję przeniesiony do Flt. B. Dowódca S/LDR KNIGHT. Z moich kolegów są ze mną: Baracz, Zwolski, Lewoniec, Bala, Jachna. Ten ostatni był razem ze mną od czasu wyjazdu z obozu. On też tworzył pierwszą załogę. Załoga ta wpadła na balony w Crewe i wszyscy zostali zabici. Następnie ulega wypadkowi Zwolski, który podczas nocnych lotów spala się z samolotem. Jest tam także strzelec samolotowy Gaik z 24 eskadry rozpoznawczej Karasi z Polski. Następnie Baracz zostaje przeniesiony do FLT. „A”, Lewoniec do dyonu 305 gdzie wracając z lotu operacyjnego wyskakuje na spadochronie do wody i topi się. Woda wyrzuca jego ciało na ląd. Bala zostaje przygnieciony jako instruktor ziemny. Tak w Flt „B” zostaję sam Polak między Anglikami.
Pracy mamy bardzo dużo gdyż jest tu przepiękna pogoda a załóg do wyszkolenia całe mnóstwo. Od latania nie uchylam się a nawet bardzo lubię latać starając się dać swym uczniom wszystko co mogę. Sprzęt poznaję sam gdyż nie ma tu instruktora, który mógłby nam objaśnić używanie nowego sprzętu. Jednak wkrótce opanowuję całego Wellingtona. Wiem co do czego służy a następnie poznaję nową stację Markoniego.
~ 1941 ~
1 marca Otrzymuję awans na plutonowego. W Flighcie następuje zmiana dowódcy a mianowicie przychodzi S/LDR Roveroni. Z anglików instruktorów są: Newby, Newson, Beagles, FISHER, z Nowozelandczyków Reed, Shipport, sgt. Weate (lub Neate), z oficerów por. Żórawski obs., Jaroński obs., Pipkin obs., Morton pil., Chutehings pil.
1 czerwca Wnoszę starania o przeniesienie do Dyonu bombowego.
15 sierpnia Zostaję przeniesiony do 301 dyonu bombowego w Hemswell. Flt. „A” dow. dyw. mjr. Piotrowski, dow. flt. kpt. Krzystyniak. Otrzymuję pierwszą załogę w składzie por. Śliwiński pil., por. Rzemyk pil., sgt. Zawadny przedni strzelec, sgt. Błach tylni strzelec.
13 września
wysokość: 18.000 FT
Mój pierwszy lot na Brest na pancerniki Gneisnau I Scharnhorst. Ciekaw jestem jak ta wojna wygląda, bo przecież pierwszy raz lecę. Nad celem widzę pierwszy raz silne niemieckie reflektory oraz setki niemieckich pocisków artyleryjskich. Szczególnie podoba mi się artyleria niska strzelająca różnokolorowymi pociskami. Wszystko to wygląda jak w noc świętojańską, tylko Broń Boże aby się pomiędzy to dostać bo z maszyny i z ludzi najprawdopodobniej będzie sito. Przy powrocie mam kłopot z radiem, jednak dzięki bożej pomocy usuwam błąd i radiostacja w dalszym ciągu pracuje. Po wylądowaniu okazuje się że przetwornica działała niewłaściwie.
12 października
wysokość: 20.000 FT
Mój drugi lot jest na Bremen, cel który pożarł najwięcej z mych kolegów.
wys. 17.000 FT Trzeci lot jest także na Bremen i wówczas tracimy jedną załogę w składzie: sierż. Cielak pil., Stalewski oper., Młodzik przed. strz., Kleberg tylni strz., Borodej pil. Zostaje mi nadany krzyż walecznych po raz pierwszy.
~ 1942 ~
wysokość: 10.000 FT Mój czwarty lot jest na Cologne. Lecę z dowódcą stacji, pokrycie jest 10/10 tak że nawigacja bardzo utrudniona, tym gorzej że wiatr był o 30 mil silniejszy, jednak wracamy i lądujemy szczęliwie w bazie. Nad celem byliśmy na 10.000 Ft.
wysokość: 7.000 FT Piąty lot jest na pancerniki Gneisnau, Scharnhorst i Printz Eugen, które wypłynęły z Brestu. Startujemy o 1szej po południu. Celu znaleźć nie można gdyż chmury sięgają prawie do poziomu morza. Bomby rzuciliśmy w miejscu układania się pocisków artyleryjskich. W nalocie tym Anglicy tracą 42 maszyny.
wysokość:
12.000 FT
Szósty lot jest na rejon Bremen-Hamburg. W powrocie spotykamy się z burzą magnetyczną, która spowodowała odchylenie wskazań busoli przez co wskazywała mylnie a my znaleźliśmy się prawie na północy Szkocji zamiast w bazie. Jednak dzięki współpracy rdt. I pilota mjr. Krzystyniaka dolatujemy do bazy po 7miu godzinach lotu.
25 lutego Lot na bombardowanie portu Kiel. Tracimy jedną załogę: por. Jabłoński pil., por. Kozieł pil., kpt. Frugiel obs., sierż Droździk rtg., sgt. Bujak strzel., sgt Dolata strz.
Obecnie posiadam załogę w składzie: por. Rzemyk pil., por. Pławski pil., por. Wybraniec, obs. sgt Podgórski strz., sgt. Radecki strz.