Wrzesień 1939

Chciałbym móc opowiedzieć Wam o tym, jak wyglądała Wojna Obronna 1939 roku oczami brata mojego dziadka, Józefa Czerwonki. Jednak informacje, którymi dysponuję na ten temat są zbyt skąpe, żeby móc opisać to, co się działo w tamtym czasie. A działo się z pewnością bardzo dużo. Aż trudno wyobrazić, że trwało to zaledwie trzy tygodnie, w trakcie których miała miejsce nieustanna zmiana lotnisk, ewakuacja na wschód zapchanymi przez uchodźców i wojsko drogami, bombardowania, potyczki z ludnością miejscową na Wołyniu i w Galicji, w końcu rozkład organizacyjny i chaos na Przedmościu Rumuńskim i wyścig z Armią Czerwoną do granicy węgierskiej. Informacje, którymi dysponuję to pamiętnik, oraz wyciąg z korpusu osobowego Józefa Czerwonki. Jeśli chodzi o pamiętnik – wydarzenia września 1939 roku opisane w nim, były spisywane przez Józka, który latał już w 301 Dywizjonie Bombowym RAF, stacjonując w Hemswell. Perspektywa dwóch lat sprawiła, że nie wszystkie daty zgadzają się ze źródłami – dlatego nie będę zajmował sie tymi rozbieżnościami. Postaram się opisać kontekst tych wydarzeń z punktu widzenia jednostki wojskowej, do której został przydzielony. Postaram się też pomijać bardzo szczegółowe opisy taktyczne i nawiązywać tak często jak to możliwe do pamiętnika. Nazwy miast/lotnisk w tekście są odnośnikami do zewnętrznej mapy w serwisie Google Maps, na której zaznaczyłem wszystkie miejsca stacjonowania jednostki Józka oraz dokonałem próby umiejscowienia wpisów z pamiętnika.

Józef Czerwonka, uczeń Szkoły Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich w Bydgoszczy

Przydział do 24 Eskadry Liniowej w Krakowie

Po ukończeniu Szkoły Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich w Bydgoszczy, Józef Czerwonka otrzymuje przydział do 2 Pułku Lotnictwa w Krakowie, a konkretnie do 24 Eskadry Liniowej. Eskadra ta w czasie mobilizacji zmieni nazwę na 24 Eskadrę Rozpoznawczą, jednak wszystkie przedwojenne dokumenty wymieniaję tę jednostkę właśnie jako Eskadrę Liniową.

Korpus osobowy – wyciąg

Z relacji dziadka wiem, że sierpniowy urlop zdrowotny Józek spędza w rodzinnym Jaworznie. Jednak już 21 sierpnia melduje się w swojej jednostce. Jako świeżo upieczony absolwent Szkoły Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich ze specjalizacją radiomechanik i telegrafista – otrzymuje zaraz po przybyciu na miejsce awans na kaprala. Eskadra wyposażona jest w 10 samolotów typu PZL P.23 „Karaś”. „Karasie” były lekkimi samolotami rozpoznawczo – bombowymi. Załogę „Karasia” stanowiły trzy osoby: pilot, obserwator/bombardier, oraz strzelec. Specjalizacja Józka wyklucza więc jego udział w lotach na „Karasiach”, którymi posługuje się Eskadra.  Józek z końcem sierpnia dołącza więc do personelu naziemnego 24 Eskadry Liniowej.

W czasie pokoju Eskadra stacjonuje na krakowskim lotnisku rakowickim.

Betonowy pas startowy lotniska rakowickiego w Krakowie, źródło: Google Maps

Dziś po tamtym lotnisku została nawierzchnia betonowego pasa startowego, bardzo dobrze widoczna na powyższym zdjęciu satelitarnym. Osiedla zlokalizowane w okolicy noszą nazwy: Dywizjonu 303, oraz 2 Pułku Lotniczego.

Krakowskie lotnisko rakowickie – widok dzisiejszy. Autor zdjęcia: Zygmunt Put, źródło: Wikipedia, styczeń 2012.

Jerzy Pawlak, w książce „Polskie eskadry w Wojnie Obronnej 1939” pisze:

24 Eskadra Rozpoznawcza odbyła Wojnę Obronną Polski 1939 roku w składzie lotnictwa Armii KRAKÓW (do 3.IX), a następnie pracowała na korzyść Sztabu Lotniczego Naczelnego Wodza oraz D-c Armii LUBLIN. (…) Po ukończeniu czynności mobilizacyjnych na macierzystym lotnisku Rakowice, rzut kołowy 24 Eskadry Rozpoznawczej pod dowództwem ppor. techn. Czesława Hrynaszkiewicza odjechał 28.VIII. na polowe lotnisko Klimontów (22 km na północny wschód od Krakowa).

Czym jest rzut kołowy? Eskadry lotnicze przemieszczając się między lotniskami dzielą się na dwa rzuty:

  • Rzut powietrzny, w skład którego wchodzą samoloty i ich załogi, przemieszczając się na nowe miejsce drogą powietrzną;
  • Rzut kołowy, w skład którego wchodzi dowództwo (sztab), personel techniczny oraz personel rezerwowy, sprzęt i zaopatrzenie Eskadry, przemieszczając się samochodami bądź koleją.

Wiemy zatem, że Eskadra rozpoczyna wojnę w Klimontowie, o czym zresztą Józek również wspomina w swoim pamiętniku:

Eskadra opuszcza lotnisko krakowskie do „Klimontowa”.

Początek wojny i dwie wyprawy bombowe

O wybuchu wojny personel eskadry dowiaduje się 1 września w godzinach porannych z nasłuchu radiowego. Od tego momentu załogi eskadry wykonują loty rozpoznawcze na skrzydłach Armii Kraków, meldując o nieprzyjacielu w okolicach Żywca oraz na północny zachód od Częstochowy. Drugiego września ponowne rozpoznanie w okolicach Częstochowy ujawnia wielkie zgrupowanie jednostek pancerno-motorowych nieprzyjaciela na tym odcinku frontu. Na rozkaz Sztabu Armii wysłanych zostaje sześć załóg „Karasi” na bombardowanie wykrytego zgrupowania.

Samolot liniowy PZL P.23 „Karaś”; Źródło: Wikipedia, styczeń 2012.

Bombardowanie kompletnie zaskakuje Niemców, bomby spadają na jednostkę pancerno-motorową posuwającą się szosą w kierunku Częstochowy, wprowadzając spore zamieszanie i popłoch wśród żołnierzy. „Karasie”, osłaniane przez dwa klucze „Jedenastek” z Eskadry Myśliwskiej, wracają szczęśliwie do bazy. Dlaczego „Karasie” musiały być osłaniane podczas takich lotów? PZL P.23 „Karaś” był samolotem liniowym, przeznaczonym do prowadzenia rozpoznania oraz lekkich bombardowań. Załogi „Karasi” miały bardzo małe szanse wyjść ze starć z nieprzyjacielskimi samolotami myśliwskimi. Z tego powodu do każdego bombardowania przydzielano eskortę myśliwską. „Jedenastka” to potoczna nazwa samolotu myśliwskiego PZL P.11, który był podstawowym samolotem tego typu w Wojsku Polskim.

Samolot myśliwski PZL P.11c, potocznie zwany „Jedenastką”; Źródło: Wikipedia, styczeń 2012.

Tego samego dnia Eskadra wykrywa na południe od linii kolejowej Jordanów-Chabówka duże kolumny broni pancernej i piechoty.

Dnia 3 września eksadra prowadzi rozpoznanie rejonu Zawiercie-Tarnowskie Góry oraz śledzi marsz wykrytej poprzedniego dnia pod Chabówką kolumny pancernej. Kolumna ta staje się celem kolejnej wyprawy bombowej. Jak poprzednio – leci 6 „Karasi”.
Bombardowanie zostaje wykonane, kiedy niemieckie kolumny przekraczają kilkumetrowy wąwóz. Wyprawa okazuje się skuteczna i powstrzymuje natarcie nieprzyjaciela o kilka godzin. Eskadra traci podczas tej wyprawy jedną załogę. Tego samego dnia rzut powietrzny eskadry odlatuje na lotnisko Ułęż.

O pierwszych problemach z łącznością i pobycie w okolicach Lublina

Czwartego września, z powodu problemów z odnalezieniem dowódcy krakowskich eskadr myśliwskich i jednostki rozpoznawczej, samoloty nie startują. Zaczyna szwankować dowodzenie. Odległość Eskadry od Armii Kraków jest na tyle duża, że komunikacja staje się bardzo utrudniona – zwłaszcza w warunkach wojennych. 5 i 6 września Eskadra wykonuje kilka lotów rozpoznawczych w rejonie Mławy oraz Zduńskiej Woli, a następnie odskakuje na kolejne lotnisko. Tym razem jest to Wronów (40 km na południowy zachód od Lublina). 7 września jedna z załóg eskadry wykrywa w rejonie Łódź-Rawa Mazowiecka kolumnę pancerną. Dzień później inna załoga rozpoznaje rejon Radom-Skarżysko-Szydłowiec, szczęśliwie wychodząc z walki z Messerschmittem. „Karasie” z tych samotnych lotów wracają postrzelane nie tylko przez nieprzyjacielskie samoloty, ale również ogień z ziemi. Nierzadko zdarza się, że jest to ogień własnych oddziałów. Polska piechota, będąc w nieustannym odwrocie, przy tym praktycznie pozbawiona możliwości obrony z powietrza, często otwiera ogień do polskich maszyn, biorąc je za samoloty wroga. „Karasie” mimo tego wracają, a lotnicy dostarczają jednostkom liniowym meldunki o bieżącej sytuacji.

Dziewiątego września Eskadra przesuwa się na lotnisko Łuszczów (18 km na północny wschód od Lublina).

Józek zapisuje w swoim pamiętniku:

9.IX. Zmiana lotniska w okolice „Lublina”

W dniach 10-12 września Eskadra wykonuje łącznie 8 lotów, rozpoznając między innymi przeprawy na Wiśle od miasta Baranów po Dęblin, a także ruch na drogach Sochaczew-Mszczonów-Warszawa-Góra Kalwaria oraz Kutno-Skierniewice-Rawa Mazowiecka-Zgierz. 10 września Eskadra przejmuje dwa „Karasie” porzucone prawdopodobnie przez jednostkę szkoleniową z powodu braku paliwa. 11 września jedna z załóg wykrywa lotnisko i 9 samolotów Luftwaffe w rejonie Białobrzegów.

O bombardowaniu na Wołyniu i brawurowej misji warszawskiej

12 września po południu Eskadra przenosi się na lotnisko Strzyżów koło Hrubieszowa. Podczas lądowania w ciemnościach jeden „Karaś” rozbija się i pali. Załoga zostaje odratowana.

O tym dniu Józek pisze w swoim pamiętniku:

12.IX. Przeżywam pierwsze bombardowanie we „Włodzimierzu”

Zapewne chodzi o Włodzimierz Wołyński (dziś Volodymyr-Volynsky, Ukraina). Jest to największe miasto w okolicach Strzyżowa, gdzie tego dnia stacjonowała 24 Eskadra. Sądząc po tym, że 13 września Wehrmacht operował już swobodnie na Lubelszczyźnie – można przypuszczać że bombardowanie z 12 września miało na celu osłabienie obrony miasta. Trzy dni później, kiedy 24 Eskadrą będzie operować z wołyńskiego lotniska Kniahinin, obrońcy Włodzimierza skutecznie stawią opór niemieckim podjazdom pancernym.

W dniach 13 i 14 września Eskadra wykonuje 7 lotów łącznościowych i rozpoznawczych na korzyść Naczelnego Wodza i Armii Lublin. Traci w tym czasie jeden samolot (załoga z lekkimi obrażeniami pozostaje w jednostce). 14 września Eskadra zostaje przesunięta na lądowisko Kniahinin (dziś Ukraina). Na lotnisku w Kniahininie lotnicy odnajdują porzucony samolot bombowy PZL P.37 „Łoś”, który dołącza do jednostki. P.37 był   dwusilnikowym średnim bombowcem polskiej konstrukcji, bardzo nowoczesnym jak na tamte czasy.

Samolot bombowy PZL P.37 „Łoś”; Źródło: Wikipedia, styczeń 2012.

15 września jedna z załóg eskadry wykonuje brawurową misję dostarczenia rozkazów Naczelnego Wodza dla Dowódcy Obrony Warszawy. Mimo silnego ognia niemieckiej artylerii przeciwlotniczej oraz ostrzału artyleryjskiego lotniska Mokotów podczas lądowania, załoga „Karasia” dostarcza rozkazy, odbiera pokwitowanie i wraca do jednostki.

16 września o godzinie 1:30 w nocy rzut kołowy eskadry odjeżdża na lotnisko Użyniec (dziś Uzhynets’, Ukraina), kilka godzin później odlatuje personel powietrzny.

O próbach kontaktu z Naczelnym Wodzem i ewakuacji

Z nowego lotniska Eskadra wykonuje rozpoznanie na kierunkach Chełm-Krasnystaw-Hrubieszów-Zamość oraz loty łącznościowe w celu nawiązania kontaktu z oddziałami Armii Lublin. Jedna z załóg Eskadry poszukuje dogodnego lądowiska dla jednostki w  okolicach Tarnopola.

Podjęta zostaje też próba nawiązania łączności ze Sztabem Naczelnego Wodza, który w tym momencie znajduje się przy rumuńskiej granicy w rejonie Horodenki. Załoga, która zostaje wysłana, nie wykonuje zadania ze względu na niesprawny silnik samolotu LWS-3 Mewa i konieczność powrotu na lotnisko.

Samolot obserwacyjny LWS-3 Mewa; Źródło: Wikipedia, styczeń 2012.

Następnego dnia, 17 września,  prowadzone jest rozpoznanie rejonu Kowel-Chełm-Włodzimierz oraz drogi Równe-Korzec i Równe-Ostróg. Wynik rozpoznania zostaje przekazany Dowódcy Obrony miasta Łucka (dziś Lutsk, Ukraina).

Tego dnia Eskadra ponownie próbuje nawiązać łączność z Naczelnym Wodzem. Wysłany o świcie „Karaś” nie powraca do jednostki. W sytuacji braku łączności z dowództwem po południu rzut powietrzny odlatuje na lotnisko Gwoździec Stary (dziś Staryi Hvizdets’, Ukraina) koło Horodenki, blisko rumuńskiej granicy. Zaraz po wylądowaniu na nowym lotnisku załogi otrzymują rozkaz natychmiastowej ewakuacji do Rumunii. Samoloty niezwłocznie opuszczają lotnisko, natomiast rzut kołowy jednostki jest w tym momencie w drodze na lotnisko Gwoździec Stary, na które prawdopodobnie nigdy nie dociera.

Późnym wieczorem, 17 września 1939 roku, 9 „Karasi”, 1 „Łoś” oraz RWD-8 (szkolny) przekraczają granicę rumuńską i lądują w Czerniowicach (dziś Chernovtsy, Ukraina), poza granicami Polski. Rzut kołowy eskadry przekracza granicę z Rumunią 18 września.

24 Eskadra Rozpoznawcza w okresie 1 – 17 września 1939 roku wykonała 57 zadań bojowych, zrzucając na nieprzyjaciela ok. 4 tony bomb (2 wyprawy bombowe). W tym czasie dwóch lotników zginęło (ppor. obs. Prędecki, kpr. strz. Widuch), jeden został ranny (kpr. pil. Ziółkowski) a jeden zaginął (kpr. pil. Rudy). Eskadra straciła 3 „Karasie”, jednak w trakcie zmiany lotnisk tyle samo porzuconych samolotów przejęła (2 „Karasie” i 1 „Łosia”); Źródło: Polskie Eskadry w Wojnie Obronnej 1939, J. Pawlak

O przebijaniu się do granicy węgierskiej

Z pamiętnika Józefa Czerwonki wiemy, że nie przekracza on granicy z Rumunią 18 września wraz z rzutem kołowym swojej jednostki. Przekracza on, wraz ze swymi towarzyszami, granicę z Węgrami trzy dni później, 21 września na Przełęczy Tatarskiej. Powstaje pytanie – dlaczego? Co takiego stało się w dniach 17-18 września, co uniemożliwiło części personelu naziemnego eskadry przedostanie się do Rumunii?

Józek pisze w pamiętniku:

17.IX. Ostatnie operacyjne lotnisko na Wołyniu

Przypuszczać by można, że chodzi właśnie o ostatnie lotnisko eskadry w Polsce, czyli Gwoździec Stary. Jednak Gwoździec Stary nie znajduje się już na Wołyniu, a w Galicji Wschodniej. Ostatnim wołyńskim lotniskiem Eskadry było lotnisko w Użyńcu.
Przeczytajmy kolejne wpisy:

18.IX. Cofam się do granicy na samochodzie. Wraz ze mną: Słupczyński, Mandowski, Kapcia oraz dwóch rezerwistów

Wiemy, że Józek wraz z towarzyszami porusza się samochodem, że 17 września jest jeszcze na lotnisku polowym w Użyńcu, ale dzień później już w drodze. Wiemy też, że rzut kołowy Eskadry przekracza granicę z Rumunią 18 września (za Polskie Eskadry w Wojnie Obronnej 1939).

Udało mi się również odnaleźć na stronie 304 (POLISH) SQUADRON – RAF informacje o Antonim Mandowskim, który wraz z 24 Eskadrą Rozpoznawczą przekroczył granicę rumuńską 18 września 1939 roku.

Antoni Witold Mandowski
He was born on 17th June 1917 in Krasocin in the province of Kielce. In 1935 he joined the training school in Bydgoszcz, qualifying as an aircraft mechanic in 1938. After this he was sent to the 2nd Air Regiment in Krakow and attached to24 Reconnaissance Squadron, taking part in the September Campaign until he was evacuated to Romania on 18th September 1939. (…)

Jeśli Antoni Mandowski, oraz Mandowski z pamiętnika Józka to ta sama osoba – nasuwa się pytanie: co takiego zdarzyło się, że Józek podróżując wspólnie z Antonim Mandowskim samochodem, rozdziela się z nim i nie ewakuuje się do Rumunii?

Kolejny wpis datowany jest na 20 września, czyli trzy dni po ewakuacji rzutu powietrznego i dwa dni po ewakuacji rzutu kołowego 24 Eskadry.

20.IX. O 6-tej rano staczamy wspólnie z policjantami potyczkę z ukraińcami. Po naszej stronie zabity jeden policjant.
20.IX. Przed południem. Głodny niewyspany, gdyż od 3 dni nie miałem ciepłej strawy, żywiąc się jabłkami i wodą, wjeżdżam do „Stanisławowa”

Józek znajduje się wtedy w Stanisławowie. Nie wiemy, co stało się po drodze, nie wiemy, z kim podróżuje. Jeśli data 20 września jest prawdziwa – na pewno nie ma z nim już Antoniego Mandowskiego. Myślę, że Józek wraz z towarzyszami przejeżdżają przez Stanisławów w drodze do rumuńskiej granicy (co podważa wiarygoność daty wpisu). Stanisławów (dziś Ivano-Frankovsk, Ukraina) znajduje się w odległości 40 kilometrów od miejscowości Gwoździec Stary, z której rzut powietrzny Eskadry odleciał 17 września do Rumunii.

Na wszystkie nurtujące pytania nie ma już dziś odpowiedzi. Osobiście skłaniałbym się ku tezie, że w wyniku chaosu organizacyjnego, incydentów z nacjonalistami ukraińskimi, zapchanych dróg (uchodźcy i wojsko) i działań wojennych – część personelu Eskadry traci kontakt ze swoją jednostką i zmuszona jest przebijać się do granicy na własną rękę.

O tym, jak niebezpieczna sytuacja panuje na Wołyniu i w Galicji Wschodniej, świadczyć mogą poniższe cytaty.

Za Jerzym Pawlakiem – fragment dotyczący 26 Eskadry Obserwacyjnej:

Dnia 18.IX. – z uwagi na nielotną pogodę (mgła) oraz agresywną postawę miejscowych Ukraińców, D-ca Eskadry kazał spalić pozostałe samoloty (…)

Z kolei Antoni Przybysz o 20 września pisze we „Wspomnieniach z Umęczonego Wołynia”:

około 14 km od stacji kolejowej w Radziwiłłowie pow. Dubno grupa uciekających polskich żołnierzy natknęła się na 3 trupy żołnierzy polskich zamordowanych przez Ukraińców. Dwa – trzy kilometry dalej, po odbiciu z rąk nacjonalistów ukraińskich pojmanych przez nich 15 żołnierzy polskich, już rozebranych z mundurów, powiązanych i szykowanych do tortur i zabójstwa, niedoszłe ofiary wskazały miejsce mordu na 5 żołnierzach polskich /…/ okropnie zmasakrowanych.

Można powiedzieć, że Józek i jego towarysze mają mnóstwo szczęścia że udaje im się w tych dniach wyjść obronną ręką z incydentów w Galicji. Wzmiankę o jednym z takich incydentów odnajdujemy we wpisie datowanym na 20 września:

Zatrzymuję samochód w celu kupna czegoś do zjedzenia. W momencie tym samochód zostaje otoczony przez uzbrojonych ukraińców. Jeden z nich stara się mnie rozbroić wyrażając się „skur…nu, jeszcze ci się chce walczyć, Polski już nie ma”, równocześnie skierowuje lufę rewolweru w moją pierś. Nie strzela ponieważ moi koledzy zdążyli go już mieć na muszkach swych k.b. Ja dzierżąc karabin w ręce rzucam się na stopień samochodu i daję rozkaz szoferowi aby ruszał. Raczej zginiemy, lecz nie damy się rozbroić. Ruszamy prosto w środek tłumu. Ukraińcy w obawie przed postrzeleniem swoich ludzi nie strzelali, gdyż my byliśmy w środku tłumu i razem z nimi zmieszani. Och jaka szkoda że nie mielimy kilku granatów. Rozpędzilibyśmy wówczas tą bandę bez kłopotu. Jednak dzięki szoferowi Słupczyńskiemu, tak szybko przejechaliśmy przez miasto, że ukraińcy nie zdążyli uczynić za nami pogoni.

Jak widać, żołnierze i personel Wojska Polskiego, którzy znaleźli się w tym czasie na Przedmościu Rumuńskim w nadziei ewakuacji do Rumunii – byli w sytuacji bardzo trudnej.

Sytuację komplikuje dodatkowo fakt zamknięcia rumuńskiej granicy.

20.IX. W dalszym ciągu kierujemy naszą marszrutę na „Horodenkę” w kierunku rumuńskiej granicy. W momencie gdy się znajdujemy 50 km od niej dowiadujemy się, że granica rumuńska została zamknięta. Decydujemy się ruszyć do granicy węgierskiej, gdyż Bolszewicy zbliżali się od granicy rumuńskiej. W drodze do Węgier spotykamy całe mnóstwo wojskowych, zdążających w tym samym kierunku i po to samo co i my: aby się przezbroić w sprzęt angielski a potem ruszyć znów do Polski. Nigdy wówczas nie przypuszczałem, że może opuszczam ojczyznę na zawsze.

17 września 1939 roku Armia Czerwona przekracza granice Rzeczpospolitej, a 18 września osiąga linię Lida-Nowogródek-Słonim-Wołkowysk-Sarny-Łuck-Krasne-Halicz-Stanisławów-Buczacz. Priorytetem wojsk radzieckich jest blokada przejść granicznych z Rumunią w celu uniemożliwienia ewakuacji Wojska Polskiego, które ze wszystkich części Polski kieruje się na Przedmoście Rumuńskie, wypełniając rozkaz Naczelnego Wodza, przewidujący najpierw przegrupowanie i kontrnatarcie z tego rejonu, a ostatecznie ewakuację do Rumunii. Pobite wojska polskie, stłoczone na Przedmościu Rumuńskim, w obliczu obsadzenia rumuńskiej granicy regularnymi oddziałami Armii Czerwonej, znajdują się między młotem a kowadłem. Łut szczęścia sprawia, że Józek wraz ze swymi towarzyszami mają do dyspozycji wojskowy samochód, który zdaje się po raz kolejny ratować im życie. Dość szybko udaje im się dostać do Przełęczy Tatarskiej, gdzie przekraczają granicę węgierską.

Korpus osobowy – przekroczenie granicy węgierskiej na rozkaz starszego sierżanta Konopki

22.IX. Znajdujemy się w przełęczy „Tatarskiej” w dalszym ciągu głodny i przemęczony do ostatnich granic. Tu wracają do Polski dwaj rezerwiści. Przy granicy spędzam już 20 z kolei noc pod gołym niebem, oddychając naszym kochanym polskim powietrzem po raz ostatni w kampanii Polsko-niemieckiej.
23.IX. Przekraczam granicę z pieśnią „Jeszcze Polska nie zginęła” na ustach i łzami w oczach z dość dużym oddziałem takich samych nieszczęśliwców jak ja sam. Podróżuję ziemią węgierską wraz z przyjaciółmi oraz polskim samochodem, który zdał egzamin znakomicie aż do momentu, gdzie musiałem go zdać władzom węgierskim.

Z korpusu osobowego przeczytać możemy, że do przejścia granicy doszło 21 września, a nie jak podaje pamiętnik – 23 września. Brutalnie prawdziwe natomiast okazują się słowa: Nigdy wówczas nie przypuszczałem, że może opuszczam ojczyznę na zawsze.

Wojna w Polsce kończy się dla Józka 21 września, z chwilą przekorczenia węgierskiej granicy. Od tego momentu rozpoczyna się dla niego walka o to, żeby tę wojnę o Polskę kontynuować z pomocą zachodnich sojuszników.

Opisane wyżej wydarzenia naniosłem również na poglądową mapę w serwisie Google Maps – zapraszam do jej obejrzenia tutaj.


O ile wydarzenia dotyczące jednostek Wojska Polskiego są dość dobrze udokumentowane w literaturze, o tyle przedstawione tutaj losy Józefa Czerwonki są operate na moich przypuszczeniach. W związku z tym prosiłbym o kontakt każdego, kto mógłby pomóc w ustaleniu bardziej wiarygonej wersji wydarzeń, bądź kto posiada jakiekolwiek informacje o następujących wymienionych w pamiętniku osobach:

Cofam się do granicy na samochodzie. Wraz ze mną: Słupczyński, Mandowski, Kapcia oraz dwóch rezerwistów.

oraz

Dnia 21/IX 1939 przekroczyłem granicę w Przełęczy Tatarskiej na rozkaz st. sierżanta Konopki.

 Maciej Czerwonka


Źródła: